Widzicie, jednym z moich koników jest historia. Nie taka książkowa – pełna suchych faktów i dat które w połączeniu z odległymi i abstrakcyjnymi wydarzeniami nie łączą się w żadną spójną całość. Ja lubię historię prawdziwą – taką, którą można dotknąć, w której są ludzie z krwi i kości – na pewno nie papierowi i przezroczyści. W większości przypadków moje historyczne dociekania dotyczą zagadnień związanych z rzemiosłem albo bardzo lokalnymi historiami – przeważnie jakieś rodzinne sprawy. Tym razem jednak dotknąłem historii innego kalibru. Dużego. Albo i wielkiego nawet…posłuchajcie.
Miałem pewnie z 10 lat kiedy w moje łapki wpadł kartonowy model okrętu do sklejania. Na okładce widniała drewniana, trójmasztowa karaka (taki rodzaj statku wodnego) z charakterystycznymi czerwonymi krzyżami na ożaglowaniu. „Santa Maria” – flagowa jednostka pierwszej i najważniejszej wyprawy Krzysztofa Kolumba. Okręt jak okręt. Karaka – pokraka. Nawet urocza. 10-cio latek potrafi już sobie zadawać pytania dotyczące otaczającego go świata. Moje pierwsze pytanie brzmiało – „i na tej łódce Kolumb odkrył Nowy Jork?” Bo przecież każde dziecko wie, że Kolumb był Polakiem (no bo przecież jak mu Krzysiek było to musi, że Polak*) i że odkrył Amerykę. Model, po sklejeniu polakierowałem lakierem nitro bo ubzdurałem sobie, że będę go sobie puszczał w wannie. Kolejne pytanie brzmiało – „a po co on do tej Ameryki płynął?”. Tutaj pomocną dłoń wyciąga oficjalna podstawa programowa w zakresie nauki historii na poziomie szkół średnich – po nieśmiertelną chwałę dla siebie i swoich mocodawców (ówczesna Hiszpańska para królewska). Bo według podręczników Kolumb był Wielkim Odkrywcą i Wizjonerem który miał Coś do udowodnienia. Dla nastoletniego umysłu to wystarczy.
Taki stary koń jak ja nie zdaje już żadnych pytań. Szuka tylko potwierdzenia tego co oczywiste. Światem rządzi handel a tajemnicze kontynenty kusiły obietnicą szybkiego zysku – złoto, niewolnicy, przyprawy korzenne i … drewno. Wspaniałe Honduraskie Mahonie, gigantyczne Sekwoje, nieznane dotąd szlachetne gatunki o genialnych właściwościach. Sam Kolumb to postać historyczna ale i pewna idea. Jego sukces (głównie marketingowy**) był tylko początkiem całej serii wydarzeń które doprowadziły do całkowitej i nieodwracalnej przemiany Europy. W każdym aspekcie – także w stolarstwie.
To wszystko o czym piszę powyżej nie było by dla mnie takie oczywiste gdybym nie dotknął tematu, nie spróbował wniknąć w jego kościec tak jak to zwykłem robić. Z aparatem przy oku i umysłem otwartym na drobne niuanse. Okazja się nadarzyła – rodzinny wypad do Hiszpanii. Akurat do miejsc gdzie to wszystko się zaczęło…do kolebki Ameryki.

Sewilla. Widok z rzeki Guadalkiwir na dzielnicę Triana. Podobny widok mieli żeglarze wpływający do portu 500 lat temu.
Sewilla, upał mniejszy niż zazwyczaj o tej porze roku. Miasto żyje w zwolnionym tempie. Rozsypujemy się po terenie Wystawy Iberoamerykańskiej z 1929 roku (dokładnie w tym samym roku mój Poznań organizował PEWUKĘ – Powszechną Wystawę Krajową z tą różnicą jednak, że wystawa PWK nie zakończyła się skandalem). Wyobraźcie sobie, że Hiszpania była gospodarzem i organizatorem wystawy której jednym z celów było zjednoczenie świata iberoamerykańskiego (w skrócie – Hiszpanie pragnęli znowu przytulić do serca swoje byłe kolonie). Wyszło jak wyszło – rozmach i przepych z jakim Hiszpania zorganizowała Plaza de Espana w porównaniu do innych zaproszonych wystawców było jak środkowy palec i strzał z liścia pokazujący im miejsce w szeregu…
Przechadzamy się po Placu Hiszpańskim. Wszystko wokół jest godne podziwu – niesamowita stolarka, malowana terakota, murarka. Wszystko krzyczy – jesteśmy wielcy! Hiszpanie to dumny naród. Mają ku temu powody…

Dziewczynka spontanicznie tańczy Flamenko na Plaza de Espana
Kilka słów o samej Sewilli – to w sumie małej/średniej wielkości (jak na warunki Europejskie) miasto jest trochę takim Hiszpańskim Szczecinem. Niby miasto portowe a leży ponad 90 km od wybrzeża. Okres największego rozkwitu datuje się na XVI wiek – zupełnie nieprzypadkowo. Egzotyczne tarcice mają z tym coś wspólnego.
Krzysztof Kolumb wypływa w swój dziewiczy rejs do Nowego Świata z portu w Palos w pobliskiej prowincji Huelwa (o tym za chwilę). Jego Pierwsza Wyprawa kończy się ogromnym sukcesem – głównie „medialnym”. Admirał powraca z wielkimi nowinami – odkrył Nowy Świat (tak naprawdę to kilka wysp w archipelagu Bahamów), jest tam mnóstwo złota, tubylcy są bezbronni (nawet przywiózł kilku ze sobą) a lasy nieprzebrane. Wyobraźcie sobie jak wszyscy rozdziawili gęby. O ile na Pierwszą Wyprawę z trudem zebrano 90-ciu marynarzy to na kolejną trzeba było prowadzić selekcję. Kto żyw, chciał uszczknąć bogactw mitycznego Czipongu i Eldorado. Tak to się zaczęło. Dzieło Kolumba kontynuowali kolejni – Amerigo Vespucci, Vasco da Gamma oraz banda Pizarra i Cortesa. Walec ruszył a Sewilla ze swoim dogodnym i bezpiecznym położeniem w głębi lądu a jednocześnie spławną rzeką Guadalkiwir (Wisła robi jednak większe wrażenie;-)) łączącą ją z oceanem była doskonałym skarbcem i magazynem dla towarów przywożonych z „Indii”. Bardzo szybko powstaje Giełda i miasto pobiera podatki od wszystkiego co wpływa na statkach. Istne szaleństwo!

Na tym Kolumb wypłynął – 160 tonowa karaka „Santa Maria”

Na tym powrócił – 45 tonowa karawela „Nina”
Na każdym kroku widać, że miasto ma co zawdzięczać Kolumbowi. Katedra w Sewilli to perła Gotyku. Ławki i konfesjonały z litego mahoniu. Złoto kapie z ołtarzy – indiańskie złoto dodajmy. Robi wrażenie? I tak przez ponad 200 lat. Można się wzbogacić. Dość powiedzieć, że na koniec naszej Sewilskiej wyprawy stajemy przed Admirałem. A właściwie jego szczątkami (niecałe 200 gram) umieszczonymi w nietypowym sarkofagu w Katedrze.

Sarkofag ze szczątkami Kolumba
Jakim był człowiekiem ten Kolumb***? Szacuje się, że w wyniku jego odkryć bezpośrednio życie straciło 150-200 tyś. rdzennych mieszkańców Haiti. W wyniku jego odkryć również dwa wieki później Chippendale tworzy swoje niesamowite mahoniowe meble. Wielkie Odkrycia Geograficzne to również błyskawiczne powstanie morskiej potęgi Hiszpanii oraz Portugalii a już za chwilę innych krajów – Anglii, Holadii, Francji…A stąd już krótka droga do Wielkiej Rewolucji Przemysłowej i świata który znamy. Kolumb – Człowiek Nowoczesny? A czemu nie – jego syn (z nieślubnego związku) odziedziczył po sławnym ojcu ponad 15 tysięcy woluminów – a wiedzcie, że w tamtych czasach książki były niesamowicie rzadkie. Jego stopa nigdy nie stanęła na kontynencie Ameryki Północnej (minął Kalifornię o jakieś 300 km) a jest kojarzony ze Stanami. Winny megalomanii – chciał stworzyć prywatne imperium czym srodze podpadł swoim mocodawcom i nawet trafił do lochu. Nietuzinkowy gość. I trochę go rozumiem jeżeli chodzi o ciąg na zamorskie wyprawy. Wystarczy trochę poprzebywać na wybrzeżu Andaluzji. Albo wybrać się na Koniec Świata. Do Portugalii…

Skalny cypel na końcu przylądka Sagres w regionie Algarve

Wybrzeże Portugalskie różni się nieco od tego w sąsiedniej Hiszpanii

Hołd Marynarki Wojennej USA złożony infantowi Henrykowi Żeglarzowi
Kamienna forteca zbudowana na skalnym cyplu w pobliżu miasteczka Sagres w Portugalii – jakieś 200 km od miejsca z którego Kolumb wypływa na pokładzie Santa Marii. Tutaj w okresie bezpośrednio poprzedzającym Wyprawy Kolumba powstaje pierwsza Szkoła Morska. Iberia przygotowuje się do swojej roli w rozwoju Europy.

Widok z Fortalezy – dokładnie przed nami 6200 km bezkresu Atlantyku. Dalej Bahamy i Ameryka Łacińska. Naprawdę poczułem chęć odepchnięcia się od brzegu…
Na koniec – Hiszpanie i Portugalczycy żyją w swoim tempie – siesty, fiesty, upodobania do tańca i śpiewu. Kultura Iberii jest przebogata i na każdym kroku można wdepnąć w jakąś fascynującą historię. Tym razem dotknąłem takiej – o bogactwie, o przygodach, o podróżach, zdradach i wierze w swoje przekonania. A meble? No jasne, że były! Wrzucam kilka fotek.
Hasta luego!

Spójrzcie tylko na ślady struga zdzieraka na powierzchni blatu.

Te same ślady powstałe po struganiu „diagonalnym”. Nie wiem kim jest ten jełop który odpoczywa na zabytkowym fotelu.

Refektarz w klasztorze w którym przybywał Kolumb z małoletnim synem w okresie ubiegania się o audiencję u Hiszpańskiej pary królewskiej

Ciekawy sposób ukrycia sztorców płyty z litego drewna

Meble z Katedry w Sewilli – wyglądają na XVIII wiek – okres Chippendalea.

Mebel sakralny z Katedry.

Szalone jaskółki
* To dokładnie ta sama zasada co z Jerzym Waszyngtonem – no, też przecież Polak
**Chłop musiał mieć gadane bo na pewno brakowało mu umiejętności interpersonalnych; był dupkiem do tego stopnia, że z Trzeciej Wyprawy powrócił do Hiszpanii w kajdanach a pomimo to zdołał odzyskać zaufanie Pary Królewskiej (bardziej Królowej bo Król był już ostrożniejszy). Ciekawe czego im naobiecywał?
***Słyszeliście może o teorii jakoby Krzysztof Kolumb był synem Władysława Warneńczyka – polskiego króla z dynastii Jagiellonów który zaginął w bitwie pod Warną w 1444 roku? No przecież mówiłem, że jak Krzysiek ma na imię to musi być, że Polak 😉
Bronek
Czy te połączenie to wciąż są jaskółki?
stolarnia5m2
Jaskółki na sterydach;-)
Kr2412
O to właśnie mi chodziło! Jesteście genialni! Dziękuję po stokroć 🙂
————————————–
Nasze www:
http://forumomarketingu.pl/topics10/restauracja-system-rezerwacji-vt1649.htm#17447
Piotr
Ojjj, a jak się takie cudaczne jakółki robi żeby nie zwariować przy tym? 😉